
Antysemityzm w historii miał wiele twarzy – od brutalnych pogromów po ideologiczne prześladowania. Dwa modele tej nienawiści pokazują święta żydowskie Purim i Chanuka. Purim symbolizuje tradycyjny antysemityzm typu „krew i ziemia” – Żydzi są postrzegani jako obcy, których trzeba zniszczyć. Z kolei Chanuka reprezentuje inny, bardziej wyrafinowany rodzaj antysemityzmu – taki, który nie żąda natychmiastowego wyniszczenia, lecz żąda asymilacji i porzucenia żydowskiej tożsamości.
Ten „chanukowy” model doskonale uosabia historia Jewsekcji – żydowskiej sekcji Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, powołanej w 1918 roku. Jej zadaniem było „nawrócenie” żydowskich mas na komunizm, ale w praktyce oznaczało to systematyczne niszczenie żydowskiej kultury, religii i tożsamości – zwłaszcza syjonizmu. Oficjalnie nie był to antysemityzm, lecz „antysyjonizm”. Tyle że pod tą ideologiczną maską kryła się dobrze znana nienawiść – tym razem realizowana także rękami samych Żydów. Sloganem przewodnim Jewsekcji jest dobrze nam dziś znane zdanie „Nie jesteśmy antysemitami, jesteśmy antysyjonistami”.
Jewsekcja zamykała hebrajskie szkoły, prześladowała rabinów, likwidowała wspólnoty religijne (kehile) i prowadziła kampanie propagandowe przeciwko judaizmowi i syjonizmowi. Jej przywódcy – jak Moyshe Litvakow czy Esther Frumkin – byli niegdyś związani z żydowską tradycją, ale stali się gorliwymi „nowymi ludźmi”, gotowymi zniszczyć wszystko, co wiązało się z żydowską odrębnością. Niosąc hasła miłości do żydów i antypatii wyłącznie do syjonizmu. Bolszewikom “udało się” zamęczyć na śmierć w łagrach 20-30 tys radzieckich żydów.
To, co zaczęło się jako „rewolucyjny zapał”, szybko przybrało formę prześladowań i donosów. Wszystko to jednak miało służyć „uniwersalnym wartościom komunizmu” – w rzeczywistości będąc wyrazem głębokiej niepewności systemu wobec odmienności.
Ostatecznie niemal wszyscy liderzy Jewsekcji zostali zgładzeni przez ten sam system, któremu służyli. Dziś ich los może budzić pytanie nie tylko o winę i karę, lecz także o dramat ludzi, którzy próbując stać się „lepszymi” Żydami w oczach reżimu, zatracili siebie – a i tak zostali uznani za wrogów.
Antysemityzm bolszewicki w wersji „antysyjonistycznej” był więc jedynie kolejną odsłoną starej nienawiści – tyle że opakowaną w ideologiczny żargon i realizowaną przy udziale tych, którzy mieli „naprawić” żydostwo, niszcząc jego istotę.
Na podstawie książki Dary Horn „People love dead Jews”
Dodaj komentarz