Orleański Rabin Arié Engelberg został napadnięty, gdy w zeszłą sobotę po południu szedł ze swoim dziewięcioletnim synem z synagogi. Po zapytaniu, czy Engelberg jest Żydem, napastnik zaczął obrażać rabina, próbując sfilmować siebie, jak rzuca obelgami, by potem zacząć bić, gryźć i kopać broniącego się Żyda. Na szczęście przechodnie zagragowali i pomogli mężczyźnie a młody napastnik został zatrzymany.
Sytuacja wywołała poruszenie w Francji, która jest domem dla największej populacji żydowskiej poza Izraelem i Stanami Zjednoczonymi. Francja była świadkiem około 1570 aktów antysemickich w zeszłym roku, wobec tego Francja wzywa UE do wspólnej reakcji na „eksplozję” antysemityzmu.
„Nie, antysemityzm nie jest 'pozostałością (…) Ci, którzy minimalizują, relatywizują lub usprawiedliwiają nienawiść do Żydów konfliktem oddalonym o 4000 km, ponoszą ogromną odpowiedzialność”. – napisał w mediach społecznościowych Yonathan Arfi, przewodniczący Rady Reprezentantów Instytucji Żydowskich Francji (CRIF).
O dłużej historii współczesnego antysemityzmu w tym Francuskim mieście, która idealnie obrazuje problematykę współczesnego antysemityzmu, napisał Mateusz Florczak na swoim Instagramie @pan.na.zulawach:

Wydawać by się mogło, że w nowoczesnym, świeckim społeczeństwie plotka o średniowiecznym rodowodzie nie ma szans trafić na podatny grunt. Paradoksalnie to właśnie lęk przed dynamicznie zmieniającym się światem i podświadoma niezgoda na emancypację kobiet, w połączeniu z głęboko zakorzenionymi antysemickimi uprzedzeniami – sprawiły, że wiosną 1969 roku w dużym francuskim mieście nieomal doszło do pogromu.
Pod koniec maja wąskimi uliczkami Orleanu – zabytkowego ośrodka nad brzegami Loary – zaczęło rozprzestrzeniać się absurdalne pomówienie. Szeptano, że w butikach prowadzonych przez sefardyjskich Żydów znikają młode białe kobiety (białe – w domyśle: katolickie). W ćwierć wieku po Zagładzie gmina żydowska w tym niespełna stutysięcznym mieście liczyła „w porywach” pół tysiąca członków.
Ofiary miały być rzekomo obezwładniane w przymierzalniach, a stamtąd trafiać w ręce handlarzy kobietami. Niestworzone historie o zastrzykach i zapadniach powtarzano na klatkach schodowych, w progach mieszkań, kawiarniach i kolejkach do piekarni.
Za wiarą podążały czyny: mężczyźni zabraniali swoim partnerkom samodzielnych wypraw na zakupy, a wychowawcy przestrzegali uczennice, by trzymały się z dala od „żydowskich” witryn sklepowych. Wszystko to działo się w laickiej Francji zaledwie rok po „paryskim maju”, w środku studenckiej liberalnej rewolty.
Dzięki szybkiej i zdecydowanej reakcji władz miasta oraz nagłośnieniu problemu w ogólnokrajowych mediach uniknięto pogromowych sytuacji. Niemniej „oszczerstwo orleańskie” stało się kanwą wielu opracowań naukowych dotyczących socjologii tłumu i mechanizmów zbiorowej wyobraźni, podatnej na fantazje o spiskach i ukrytej przemocy, które, jak się okazało, mogą rezonować również w społeczeństwach nowoczesnej Europy.
Dodaj komentarz